Wincenty Łaszewski
WSTĘP DO TRAKTATU
Droga Siostro i Bracie!
Czy wiesz, że ta niezwykła książka, którą trzymasz w ręku, jedno z najpiękniejszych dzieł poświęconych Matce Bożej, jest adresowane właśnie do Ciebie? Tak, bo Ty jesteś dziś kimś ważnym w maryjnym kręgu Kościoła. Masz „maryjny gen” i „maryjne przeznaczenie”, i jesteś Matce Bożej bardzo potrzebny. Jesteś dziedzicem wielkiej polskiej tradycji zawierzenia, uczniem dwóch wielkich polskich szkół maryjnych; do pierwszej z nich zapisał się nawet święty autor Traktatu, który zaraz będziesz czytał z uwagą godną świętych tekstów.
Otóż ta książka – Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny – została napisana przez św. Ludwika z myślą o Tobie… Ten święty, prorok i wizjoner, wiedział, że jest Ci ona bardzo potrzebna.
Spójrz tylko: na naszych oczach zamyka się święte koło maryjnego zawierzenia. Pojawiło ono przed wiekami właśnie w Polsce (w XVII stuleciu) i dziś (w wieku XXI) przynosi zdumiewające owoce – znowu właśnie w naszej Ojczyźnie! To bardzo ważne: Polska jest krajem Traktatu!
NIEZWYKŁY AUTOR NIEZWYKŁEJ KSIĄŻKI
Koło zawierzenia Maryi toczy się przez historię… Puścił je w ruch jeden z największych świętych w całych dziejach Kościoła: Ludwik Grignion de Montfort. Postać to niezwykła, podobnie jak jego trwająca zaledwie szesnaście lat działalność, w której cały oddał się pracy misjonarza ludowego – kapłana nie przypisanego do żadnej parafii, wędrującego po Francji, by w bezpośrednich kontaktach z ludźmi i w głoszonych im kazaniach pomagać im odnaleźć Boga. Od razu zaznaczmy, że ten święty nie był kaznodzieją wybitnym, że nie był złotoustym czy miodopłynnym mówcą. Zresztą, nie tego wówczas oczekiwano i oczekuje się dziś od duchownego, prawda? Czekano i czeka się na świętych, a Ludwik do nich należał. Niech wystarczy znamienny przykład: Kiedy przybył do jednego z robotniczych miasteczek i padł na kolana przed przydrożną kapliczką, od razu zwrócił uwagę przechodniów. Po pierwsze św. Ludwik zdumiał ich głębią swojej modlitwy (aż po nieświadomość, co dzieje się wokół) i tym, że modlił się bardzo długo. A po drugie, ludzi przekonało do niego (może najbardziej?) to, że ten dziwny kapłan miał buty gorsze od tych, które oni sami mieli na nogach. Kiedy więc wstał z klęczek, mieszkańcy miasteczka poprosili: „Jesteś jednym z nas, zostań naszym księdzem”… Czy dziwi, że słuchano z wielką uwagą jego słów? O czym opowiadał? Mówił im o Maryi, ubogiej tak samo jak oni, ale innej niż oni, bo świętej, bo Bożej, i o drodze do Nieba przez oddanie Jej wszystkiego z całą nędzą i grzechem. Zapewniał, że prawdziwy „Totus Tuus” to wielki święty. I ludzie zapragnęli być święci jak Maryja.
Ludwik rodził świętych!
Montfort pchnął w ruch wielkie koło zawierzenia Matce Najświętszej i potoczyło się ono przez dzieje ludzkości. Jednak krótkie szesnaście lat jego pracy na marginesach świata nie wystarczyło, by miało ono wpływ na kolejne pokolenia, rodząc nowych, wielkich świętych. Na szczęście – taki był zamysł Boga – Ludwik także pisał. Pisał naprawdę sporo – jego dzieła zebrane liczą kilkaset stron. Co więcej, Bóg w swych niezwykłych planach chciał, by w czasach, kiedy ten wielki święty odejdzie już w zapomnienie, przypadkowo odkryto jego najważniejsze dzieło. O czym mowa? To Traktat, zresztą – co znamienne – pozbawiony pierwszej, tytułowej strony. Kościelny wydawca musiał wymyślić tytuł dla tej książki i nazwał ją „Traité de la vraie dévotion à la Vierge Marie” – „Traktatem o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”.
Tę książkę święty zaczął pisać najprawdopodobniej w 1712 roku w La Rochelle, a ostanie jej słowa nakreślił niedługo przed śmiercią w roku 1716. Bóg chciał, by została ona„zagubiona” na okres ponad 100 lat, bo tylko w ten sposób mogła przetrwać burzę Rewolucji Francuskiej, która – możemy być tego pewni – rzuciłaby ten niebezpieczny dla niej manuskrypt w ogień. Najważniejsze dzieło św. Ludwika zostało tak dobrze ukryte, że dopiero 1842 roku przypadkowo je znaleziono. Już rok później zostało ono wydane drukiem i niemal tego samego dnia Traktat stał się bezcenną lekturą tysięcy ludzi. Nie dziwi to: książka jest niezwykła, autor święty, a wiek XIX to czas, kiedy wszystko, co ważne w pobożności maryjnej dzieje się właśnie we Francji. Wystarczy wspomnieć najbardziej znane objawienia: Rue du Bac (1830) z jej Cudownym Medalikiem, La Salette (1946) , Lourdes (1958). To wszystko jest XIX-wieczna Francja. A Kult Najświętszego Serca? To Francja tego właśnie stulecia. A Maryjny szkaplerz? To ta sama Francja, ten sam wiek!
Jednak gdy XIX stulecie dobiegło końca, nowa epoka odepchnęła od siebie stare książki… Nie tylko we Francji… Św. Ludwik zaczął odchodzić w cień. Niewygodny dla protestantów, niepojęty dla ludzi zapatrzonych w siłę rozumu, niebezpieczny dla masonerii i komunizmu, trudny w swym barokowym języku, pozostał chyba już tylko w rękach ludzi najbliższych Boga.
KAROL „TOTUS TUUS” WOJTYŁA
Tak, jak w rękach Karola Wojtyły – najważniejszego czytelnika Traktatu – rozczytującego się książce św. Ludwika od 1940 roku… Znamy te słowa: „Jako robotnik Solvayu brałem ją ze sobą wraz z kromką chleba na popołudniową albo na nocną zmianę, na rannej trudniej było czytać. (…) Mała książeczka w niebieskiej okładce, podobna do modlitewnika, była wtedy przeze mnie czytana w ciągu wielu dni i tygodni. Nie tylko w ten sposób, żeby ją raz przeczytać i odłożyć. Czytałem ją, jeśli tak można powiedzieć, tam i z powrotem. (…) Tak bardzo ją czytałem, że cała była poplamiona sodą, i na okładkach, i w środku. Pamiętam dobrze tę plamę sody, bo te plamy sody są właśnie jakimś ważnym elementem całego mojego życia wewnętrznego”.
„Mała książeczka w niebieskiej okładce” zmieniła jego życie. Gdy ten napisany językiem tradycyjnej pobożności Traktat pojawił się w rękach Wojtyły, człowiek ten umiał przedrzeć się przez szatę niedzisiejszych słów i dotknąć swym sercem, rozumem i wolą – całym sobą – tej ponadczasowej prawdy, jaką przekazywał mu św. Ludwik. Potem tłumaczył: „Dostrzegłem, że poza barokowym stylem tej książki jest w niej coś zasadniczego. I do tego właśnie powracałem po kilka razy”. Była to prawda czytelna tylko dla nielicznych…
Zauważ, Siostro, Bracie. Tylu przed nim i po nim czytało Traktat. Otwierało jego stronice, ale lektura okazywała się zbyt trudna. Przeszkadzał im stary język, barokowe figury, dewocyjna i nieco fanatyczna forma, przywoływanie dawnych, nic nie mówiących nazwisk i słów. Ludzie nie wracali do tej książki tysiące razy. Czy zmieniła ich życie? Nie.
U Karola Wojtyły było inaczej. Dla niego lektura Traktatu była jak objawienie. Podczas czytania „małej niebieskiej książeczki” Wojtyła po raz pierwszy został dotknięty przez „łaskę graniczną” – taką, która w życiu zmienia wszystko. Książka zawładnęła jego duszą. Wracał do niej setki, tysiące razy. Znalazł w niej coś więcej niż inni. Coś niezwykłego. Co takiego? Otrzymał łaskę zrozumienia Prawdy.
Wielkie odkrycie św. Ludwika Grigniona de Montfort stało się udziałem przyszłego papieża. Dlatego w imię naśladowania Chrystusa wybrał Maryję. Wybrał posłuszeństwo Matce Zbawiciela. Tak jak tego żądał św. Ludwik Grignion de Montfort, został Jej niewolnikiem. To był koniec jego własnych planów: marzeń o byciu aktorem i poetą. Wojtyła całkowicie podporządkował się planom Maryi. Tak pojawia się wśród nas człowiek „Totus Tuus”. Pojawia się jako student, kleryk, kapłan, biskup, kardynał, wreszcie papież. Jego zawołaniem staje się „Totus Tuus”. Ale choć przed jego nazwiskiem zmieniało się wiele – jest kleryk, jest ksiądz, jest doktor, jest biskup, jest profesor, jest kardynał, jest nawet Ojciec Święty – w jego wnętrzu nie zmienia się nic. To zawsze ten sam Wojtyła: sługa Maryi, całkowicie Jej oddany. Spoglądamy na człowieka, który stał się świętym nie przez bycie kapłanem, biskupem, kardynałem czy papieżem, ale przez bycie „Totus Tuus”. Dlatego jest wzorem nie tylko dla kapłanów, biskupów, kardynałów i papieży. Jest nim dla każdego z nas. I Tobie, Siostro i Bracie, pokazał drogę, w jaki sposób lektura Traktatu stanie się dla Ciebie łaską owocującą świętością.
U Karola Wojtyły przez lata nie zmieniało się nic. W kaplicy papieskiej w Watykanie, na klęczniku Ojca Świętego leżała zawsze ta sama „mała niebieska książeczka”. Jan Paweł II otwierał ją codziennie, by modlić się do Matki Najświętszej, by odnawiać i pogłębiać swoje „Totus Tuus”. Zabierał tę lekturę ze sobą na apostolskie pielgrzymki. Zginęła mu w Polsce… Gdzieś tu jest, między nami… Może to znak, że mamy przylgnąć do Traktatu jak on?
PRAWDA ODKRYTA PRZEZ ŚWIĘTEGO
Pozwól, drogi Czytelniku, że dodam jeszcze słowo o niezwykłym autorze tej książki; pomoże ci ono lepiej zrozumieć przesłanie Traktatu, którego lekturę za chwilę rozpoczniesz. Po pierwsze, pewnie nie wiesz, że naprawdę nasz święty nazywał się Louis-Marie Grignion de La Bacheleraie. Zmienił on nazwisko na… nazwę miejsca swego chrztu. To chrzest dał mu życie, to on określił w nim wszystko i wszystko ukierunkował ku Bogu. Stąd Ludwik jest „z Montfort”. Wszystko, co wiązało się u niego z drogą do Boga, było powrotem do chrztu – tej świętej chwili, kiedy jesteśmy najbardziej podobni do Maryi bez grzechu i skazy, do Najświętszej. Stąd jego droga „przez Maryję” była drogą życia na co dzień łaską chrztu świętego.
Po drugie, Ludwik nie bał się głosić rewolucyjnej w tamtych czasach tezy, że człowiek wierzący musi jak najczęściej przystępować do Komunii świętej. Wiedział, że tam jest Boża moc, że tam zaczyna się zjednoczenie z Panem. Wiedział, że bez częstej Komunii miłość do Jezusa kończy się na słowach… A Bóg nie oczekuje słów, lecz naszego serca…
I po trzecie: wszystko było „Jej”. Bo skoro należy się do Maryi, wszystko staje się święte i miłe Bogu. Ale to już wyjaśni Ci sam Traktat.
Chrzest – Komunia – Maryja: „trójca Montforta”. Tak, również samo maryjne oddanie nie wystarczy. Też będzie jedynie pustym słowem. Tymczasem Bóg patrzy w serce i czeka dnia, w którym w ludzkim sercu ujrzy podobieństwo do swej umiłowanej Matki. Wtedy – jak uczył św. Ludwik – będzie mógł po raz drugi udzielić światu największej z największych łask: raz jeszcze Syn Boży przyjdzie na świat. Jak kiedyś narodził się z Najświętszej, obcej grzechowi tak dalece, że szatan Jej nie znał, tak u końca czasów, narodzony w sercach swych wielkich świętych, przyjdzie powtórnie na świat – przez Kościół, który będzie święty i niepokalany jak Ona! „[Chrystusa] przyjście ponowne (…) musi być przygotowane przez Ducha Świętego, już nie w łonie Dziewicy, ale w całym Ciele Mistycznym” – potwierdzał św. Jan Paweł II, jeszcze jako kardynał Wojtyła.
Oto największe proroctwo św. Ludwika i najważniejsze przesłanie, jakie pozostawił nam, swoim czytelnikom. Przyjdzie dzień, kiedy na mapie dziejów pojawią się iskry największych świętych i to oni podpalą świat Bożym ogniem. Bo najbardziej złe i grzeszne czasy potrzebują najbardziej świętych i najbardziej obcych grzechowi. Bo gdy szatan przejmuje władzę, wtedy ratunek jest w świętych, którzy dają w swoim życiu miejsce na działanie tylko samego Boga…
Oto niezwykła droga, którą ujrzał w wizjach św. Ludwik i którą nam pozostawił dla nas szeroko otwartą…
POLSKIE KORZENIE
Wróćmy do samego początku. Ludwik pchnął koło zawierzenia w ruch, ale nie on je stworzył. Powstało ono w Polsce… A na koniec powróciło do Polski…
Czy wiesz, że bezpośrednim natchnieniem dla św. Ludwika była lektura polskich książek o Maryi? W początkach XVII wieku działał jezuita ks. Ksiądz Kasper Drużbicki. W swoim genialnym dziele Meta cordium Cor Jesu (Serce Jezusa celem serc) ukazał on Przenajświętsze Serce jako cel i siłę dla wszelkiego ludzkiego działania. Drużbicki był przekonany, że to, co w chrześcijaństwie najważniejsze – naśladowanie Jezusa – jest możliwe tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nasze serca będą zapatrzone w Serce Zbawiciela i kiedy będzie nam przyświecać tylko jedno pragnienie: swoje serce przemienić tak bardzo na wzór Jezusowego, by to, co ważne dla Jezusa było ważne dla nas. A dla naszego Pana ważne było tylko jedno: zbawienie ludzi. Każde uderzenie chrześcijańskiego serca ma służyć temu jednemu: aby jak najwięcej ludzi doprowadzić do Nieba!
Św. Ludwik znał myśl tego polskiego jezuity. W tamtych czasach dzieło napisane w języku łacińskim nie znało granic; łacina była powszechnie znana i używana w kręgu kultury i cywilizacji chrześcijańskiej. Ludwik znalazł to dzieło w jednej z francuskich bibliotek.
Tak twórca Traktatu poznał „polski początek”, zrozumiał, że wszystko zaczęło się w naszej Ojczyźnie. Odkrył coś więcej – że niebawem w imię doskonałego naśladowania Chrystusa zaczęto u nas rozpowszechniać to, co dla św. Ludwika okazało się największym odkryciem – nabożeństwo świętego niewolnictwa maryjnego. Polegało ono na zupełnym oddaniu się Matce Bożej, by przez to dojść do pełnego zjednoczenia z Chrystusem. Ten „maryjny most” opisał wspaniale inny jezuita, Franciszek Stanisław Fenicki, w Mariae mancipium (Niewolnik Maryi) – znowu w łacińskim dziełku (1632). Zaś współbrat Fenickiego, Jan Chomętowski przełożył je na język polski, by mogło z niego korzystać jak najszersze grono wierzących. Dzieło zatytułowano: Pętko B. Panny Maryej albo sposób oddawania się Jej za niewolnika.
Ludwik przeczytał Meta cordium Cor Jesu i Mariae mancipium i wszystko stało się dla niego jasne. Zrozumiał… Mógł już nazwać słowami swoje duchowe intuicje, które zrodziły się na modlitwie i medytacji. Mógł napisać Traktat – dzieło o oddaniu się Maryi, by móc stać się jak Ona, po to, aby doskonale zjednoczyć się z Chrystusem i żyć tylko jednym pragnieniem: by jak najwięcej ludzi doszło do zbawienia.
Polska praktyka „niewolnictwa” wyprzedza o ponad 100 lat dzieło Ludwika o doskonałym nabożeństwie maryjnym. Autor „małej niebieskiej książeczki” do tego stopnia cenił nasze odkrycie, że kiedy pisał swe dzieło, powołał się wprost na nasze rodzime doświadczenia! Znajdziesz o tym wzmiankę w Traktacie.
To u nas, w Polsce, powstało Jezusowe koło maryjnego zawierzenia. Gdy przestało się już ono toczyć po chrześcijańskiej cywilizacji, wróciło z nową mocą do swego matecznika, w czasie gdy – o podziwu godna Opatrzności Wszechmogącego Boga! – pojawiła się druga odsłona polskiej szkoły maryjnej. Drużbickiego, Fenickiego i Chomętowskiego zastąpili na jej katedrze nowi, wielcy święci: Kolbe, Hlond i Wyszyński z Wojtyłą.
Nie trzeba ich nikomu przedstawiać. Kolbe: „Niepokalana musi zakrólować w sercach wszystkich na całym świecie”. Hlond: „Zwycięstwo przyjdzie przez Maryję”. Wyszyński: „Jeśli jakiś program, to Ona”. Wojtyła: „Chrystus przez Nią zwycięży!”
Dokładnie tego samego nauczy nas Traktat, który przed wiekami pisał dla naszego pokolenia św. Ludwik z Montfort. A dla nas, ludzi epoki Kolbego, Hlonda, Wyszyńskiego i Wojtyły, lektura Traktatu staje się przystępna i zrozumiała. To nasza książka!
Jeszcze ostatnia uwaga… Spójrz, mój Bracie i Siostro, na okładkę. Nieprzypadkowo Patronką Twojej lektury jest Pani z Rokitna. To Matka Boża Słuchająca. Tak, Twoje rozmyślania nad treścią Traktatu mają się stać niezwykłym spotkaniem z Maryją. Ona będzie słuchać z uwagą Twych modlitw i zamysleń, by pomóc znaleźć Ci w tej książce najważniejszą odpowiedź, jakiej potrzebujesz w całym swoim życiu. Zaufaj Jej, a Traktat stanie się dla Ciebie „graniczną łaską”, która – jak w życiu Karola Wojtyły – zmieni wszystko. Postawi Cię na drodze świętości! Zmieni świat!
w Fatimie, w październiku 2016
P.S. Fatima to miejsce, w którym Matka Najświętsza ogłosiła, że Jej Syn chce, by „była Ona bardziej znana i więcej miłowana”. Czy wiesz, że słowa wypowiedziane przez Maryję w dniu 13 czerwca 1917 roku pochodzą z Traktatu św. Ludwika Grigniona de Montforta! Nie ma większego zaszczytu jak być zacytowanym przez Świętą Bożą Rodzicielkę…
Na czym polega Oddanie się w Niewolę Maryi? Co to są 33 dni przygotowania?
HARMONOGRAM SPOTKAŃ – REKOLEKCJE 33 2025
I. 3 konferencje wstępne adwent
II. 1 stycznia rozpoczęcie rekolekcji
III. W każdą w środę, podczas trwania rekolekcji: Msza Święta (godz. 18.00), konferencja i adoracja
IV. 31 stycznia – piątek, godzina 18.00 nabożeństwo wynagradzające za grzechy naszego życia.
V. 2 lutego, godzina 15:00, uroczysta Msza Święta i Akt Oddania się Jezusowi przez Maryję, Agapa – sala wiejska w Zahutyniu.
VI. 2 marca – niedziela, możliwość przyjęcia szkaplerza Jezusowego Serca i Matki Bożej Kodeńskiej.
VII. 11 – 13 maja, rekolekcje fatimskie o tematyce pierwszej soboty miesiąca, prowadzi ksiądz Krzysztof Czapla, dyrektor sekretariatu fatimskiego w Zakopanem.
VIII. 17-18 maja – Dziękczynna pielgrzymka do Sanktuarium Matki Bożej w Kodniu.